środa, 23 marca 2016

24

Przez następne dni Violet była praktycznie niewidoczna. Zrywała się najwcześniej i wychodziła, zanim zdążyliśmy wstać. Wracała też bardzo późno, a Will już nie zdawał się na nią czekać. Pierwszej nocy po kłótni chyba wcale nie wróciła. Dlatego niecierpliwie oczekiwałam treningu, na którym będzie potrzebna jej moc i na którym będę mogła z nią spokojnie porozmawiać.
Wreszcie, na jednym z treningów z doktorem Bannerem pojawiła się Vi, z podkrążonymi oczami i kubkiem kawy. Widocznie kwarantanna domowa jej nie służyła. Gdy dr Banner zajął się analizowaniem próbek nowo przybyłego vibranium, przestałam udawać, że skupiam się nad podgrzewaniem bulgoczących zlewek z dziwnym płynem i pochyliłam głowę do Vi.
- Viola. Dobrze się czujesz? – Zapytałam szeptem. Viola utrzymywała pole siłowe nad zlewkami, by uchronić wszystkich w razie wybuchu, ale wyglądała, jakby zaraz miała zasnąć. Uśmiechnęła się krzywo.
-Raczej średnio. A ty jak się trzymasz? Chcesz się już wyprowadzić?
- Przestań. Musimy o tym pogadać. Wybacz, ale po tej awanturze nie możemy udawać, że wszystko jest w porządku. Will zachowuje się dziwacznie, a ty znikasz na całe dnie. To wasza sprawa, ale powiedz mi, jak mam przejść z tym do porządku dziennego?
- Jasne, masz prawo wiedzieć. – Potwierdziła Violet z roztargnieniem. – Tylko, że ja sama nie wiem, co się dzieje.
- Myślę, - zaczęłam – że Will ma problem z Tadashim. A właściwie z tym, że znikasz z nim na całe dnie.
- Bez sensu. Nigdy się tak nie zachowywał. Ja tylko się z nim u… - ziewnęła. – uczę.
Pomyślałam, że chyba nic nie uda mi się z niej wydobyć. Była kompletnie padnięta i chyba rzeczywiście nie wiedziała co się wokół niej dzieje. Leo mógł mieć sporo racji, Will był po prostu zazdrosny. Chorobliwie. Może traktował Violet jak siostrę i nie chciał jej oddawać nikomu innemu, ale ja podejrzewałam, że to zupełnie coś innego. Nie był jednak sensu drążyć tematu, nie zamierzałam mówić o moich podejrzeniach Vi. Wpadłam jednak na pewien pomysł.
- Może po prostu zaproś Tadashiego do domu? – zaproponowałam. Viola uniosła na mnie zdumiony wzrok. – Wiesz, żeby oczyścić atmosferę. Może jak Will przekona się, że nie spotykasz się wieczorami ze złoczyńcą w meloniku, to da ci spokój?
Opowieść o złoczyńcy w meloniku była jedną z ulubionych Willa. Gdy miewał lepszy humor, często wspominał o tym, jak bohatersko pokonali demoniczny melonik wraz ze swoim nastoletnim ojcem, oraz jak nawrócili jego złego właściciela na dobrą drogę. Za każdym razem Will trochę zmieniał tę historię, opisując coraz więcej swoich zwycięskich walk z gigantycznymi dinozaurami i robotami.
- Tak sądzisz? Mogę spróbować. Choć wolałabym nie widzieć Willa przez najbliższy czas… Właściwie chciałabym, żeby zniknął.- Poprawiła z namysłem pole siłowe i jakby się ożywiła. Pomyślałam, że to nie za dobrze wróży dla ich wspólnej przyszłości. – Przyprowadzę też koleżankę, nazywa się Honey. To dziewczyna Tadashiego, bardzo miła. Konstruuje z nim różne…
- Czyja dziewczyna? – zapytałam zaskoczona. Vi znów zaczynała się robić ociężała i senna. Mój mózg zaczął natomiast pracować bardzo prędko.
- No, Tadashiego, a kogo? Czemu my ciągle o nim rozmawiamy? – Ziewnęła przeciągle i ospale wzięła łyka kawy.
- Theo. – Głos dr Bannera wyrwał mnie z rozmyślań i dostrzegłam, że ogień pod zlewkami zgasł. Szybko go przywróciłam i uśmiechnęłam się przepraszająco do doktora. – Proponuję zająć się waszą plazmą, a nie rozmowami na temat cudzych związków. Violet, dzisiaj masz przespać całe 10 godzin, inaczej jutro nie wpuszczę cię do laboratorium.
- Z wielką chęcią, doktorze. Łóżko to najlepszy wynalazek ludzkości. - Wymamrotała Violet i oparła głowę na ręce, przymykając oczy. Dr Banner rzucił nam jedno ze swoich 'zmartwionych' spojrzeń i wrócił do pracy. Inni adepci unieśli głowy, ale nie wydarzyło się nic ciekawego, więc musieli być zawiedzeni. Ja natomiast pogrążyłam się w rozmyślaniach nad głupimi pomyłkami, które mogą zepsuć komuś życie.
Tego samego dnia po południu wpadłam do pokoju Willa. Przez rozmowę, którą dziś odbyłam z Violet, nie mogłam usiedzieć spokojnie na reszcie treningów i nic mi nie wychodziło. Nie przejmowałam się tym- widziałam, że mogę uratować przyjaźń moich współlokatorów i nawet pomóc im stworzyć coś więcej. Czułam się jak prawdziwa bohaterka. Gdy z impetem otwarłam drzwi do pokoju chłopaka, ten podniósł spokojnie głowę znad komiksu.
- Wy jesteście zupełnie jak w jakimś 19 wieku! Pamiętam, miałam takich znajomych, którzy zachowywali się zupełnie tak samo, ale skończyło się szczęśliwie i nawet taka Jane opisała ich w książce... – Trajkotałam rozanielona, ale Will powstrzymał mnie ruchem dłoni.
- Theo, o czym ty mówisz? - Zapytał z dziwnym uśmiechem.
- No o was! O tobie i Violet! - zawołałam. Will zmarszczył brwi. Komiks wylądował z impetem na biurku.
- Coś się jej stało? Dalej nie rozumiem o co ci chodzi!
- Ona nie chodzi z Tadashim, a ty musisz jej powiedzieć o tym, co czujesz! - Wyrzuciłam jednym tchem, zadowolona czekając na efekt. Will jednak, zamiast otworzyć szeroko oczy i krzyknąć : "Naprawdę? Lecę po kwiaty!", zacisnął tylko usta, jak zwykle, gdy był niezadowolony.
- Związki Violet mnie nie interesują, ale dobrze wiem, że Tadashi to jej chłopak. Przypadkowo widziałem ich jak się obściskują w kawiarni. –Rzekł obojętnie. Byłam pewna że nie przypadkowo. - Widocznie coś źle zrozumiałaś. I nie mam nikomu nic do powiedzenia.
-Ale przecież ty coś do niej czujesz! - krzyknęłam z mieszaniną żalu i zawodu. Will zacisnął pięści.
-Nie sądzę, że powinnaś wtrącać się w nieswoje sprawy, Theo! -Stwierdził przez zaciśnięte zęby. Stałam przez chwilę z uczuciem, że twarz mi buraczeje.
-Jesteś tchórzem. Nawet nie masz odwagi jej powiedzieć, a czepiasz się Vi. Zacznij od siebie! -odwróciłam się napięcie, ale zanim wyszłam z pokoju pomyślałam o czymś jeszcze. - I będę się wtrącać, bo dopóki tu mieszkam nie chcę wysłuchiwać awantur. Powiedz jej, albo pogódź się z jej wyborami.
Nie widziałam jego reakcji , bo wypadłam z mieszkania i wróciłam do Akademii. Szybko odnalazłam Leo, który kończył właśnie trening. Poczekałam na niego i niecierpliwie opowiedziałam mu o rozmowie z Willem. Leo jednak nie zgadzał się ze mną w kilku sprawach.
- Po co to zrobiłaś, Ti! - Krzyknął, a wychodzący z treningu ludzie popatrzyli na nas ciekawie.
- Przecież to prawda! Violet o niczym nie wie, a Tadashi nie jest jej chłopakiem! - Odparłam, wkurzona, że Leo nie pochwala mojego pomysłu.
- Oni muszą sobie to sami wyjaśnić, nie możemy się do tego wtrącać! I nie możemy mieć pewności, czy Will na pewno…
- Oh, przestań, sam to mówiłeś.
- Mogłem się mylić. A nawet jeśli nie, to mężczyźni nie przyznają się do tego tak łatwo. I muszą mieć pewność, że ta druga osoba też to czuje, to nie jest takie łatwe, rozumiesz? Teraz Will będzie jeszcze gorszy i będzie starał się to ukryć, bo jego sekret został odkryty!
- A co ty możesz wiedzieć o miłości? - Zapytałam go, co chyba bardzo go zabolało, bo zrobił okropną minę.
- Więcej niż ty. Idę do domu, naprawić to, co zepsułaś. - Prychnął mi w twarz i żwawo odszedł. Poczułam, jak gorąco odchodzi mi z twarzy i palców. Może rzeczywiście to był głupi wybryk, dałam się ponieść wizji szczęścia Vi i Willa, którzy tak świetnie do siebie pasowali. Oby tylko nie okazało się, że wszystko zepsułam.

3 komentarze:

  1. A jest szanasa że dodasz postacie z Miraculous Ladybug (wole angielską wersje tytułu)

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział! Mam nadzieję, że Violet i Will wreszcie będą razem ^^ I chyba Theo wszystkiego jeszcze nie zepsuła, co?
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak zawsze świetny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń

Czytelniku! Dziękuję, że poświęciłeś czas na czytanie mojej twórczości! Będzie mi bardzo miło jeśli zostawisz tu swoją opinię, dzięki której będę wiedziała, co jeszcze powinnam poprawić! Mam nadzieję, że zobaczymy się przy kolejnym poście :)


(Kopiowanie i rozpowszechnianie opowiadań bez oznaczenia kto jest ich autorem jest zabronione )