Laboratorium
było puste, więc pomyślałam, że przynajmniej zbadam kilka
preparatów na trening u dr Bannera. Z początku byłam zła po
kłótni, ale gdy potem o tym myślałam, wcale nie zdziwiła mnie
reakcja Willa: zaskoczyłam go tym, że wiem o jego uczuciach i nawet
nie wytłumaczyłam mu skąd mam te informacje o Violet i Tadashim.
Myślał pewnie, że chcę go zdemaskować, albo wymyślam jakieś
bzdury. Głupia pomyłka Willa mogła poskutkować tym, że Viola
naprawdę by się wyprowadziła.
Siedziałam
w laboratorium aż do wieczora, przyglądając się różnym
substancjom przez mikroskopy i rozmyślając, jak to wszystko teraz
odkręcić. Kiedy zużyłam już wszystkie preparaty leżące obok
mnie, postanowiłam znaleźć nowe. Nie byłam pewna, w której
szufladzie ogromnej szafy powinnam szukać, otwierałam więc
wszystkie drzwiczki po kolei. W pewnym momencie przed oczami mignęło
mi moje imię.
Zajrzałam
więc jeszcze raz do najwyższej szuflady, gdzie znalazłam stertę
papierów. Już sam ten fakt był dziwny, bo w Akademii praktycznie
nie używano tak wątłych i niepraktycznych rzeczy jak papier czy
długopisy. Wyjątek stanowiły czasem tylko książki. Wszyscy
korzystali z supernowoczesnych, cienkich jak włos wyświetlaczy lub
hologramów.
Oprócz
tego, na stronie leżącej na wierzchu wypisane było moje imię i
nazwisko, a pod spodem „ Jaki jest jej udział w tej całej
sprawie?”. Musiałam wspinać się na palce, by coś przeczytać,
lecz zanim wyciągnęłam teczkę z papierami jeszcze chwilę się
wahałam. To prawdopodobnie nie było przeznaczone dla moich oczu.
Doszłam jednak do wniosku, że jeśli ktoś pisze sobie moje
personalia jakbym była zamieszana w jakieś morderstwo, to chyba mam
prawo wiedzieć, kogo zabito.
Dokładnie
sprawdziłam, czy nikogo nie ma na korytarzu i na wszelki wypadek
zasłoniłam okna. Wytargałam z wąskiej szuflady grubą teczkę z
kartką opisaną moim nazwiskiem przyczepioną na okładce.
Ostrożnie
uchyliłam poły teki i ujrzałam starannie poukładane w koszulkach
wycinki z gazet, kolejne kartki popisane markerem ze znakami
zapytania i notatkami oraz kilka porządnie wydrukowanych pism.
Przyjrzałam się tym ostatnim, bo z wycinków i notatek niewiele
mogłam zrozumieć. Pierwsze, datowane na 2 lata temu wyglądało
tak:
RAPORT
ze śledztwa w sprawie zniknięcia pocisków nuklearnych
należących do AKADEMII na wyspie ****
Śledztwo w sprawie zdarzenia z dnia **** trwało ponad rok, tj.
do dnia zawieszenia śledztwa w dniu ****. Pociski nuklearne o
parametrach określonych w dowodzie nr 3 nie zostały odnalezione
oraz nie został określony sprawca kradzieży.
O godzinie 00:30 akademicka grupa uderzeniowa została
zaalarmowana przez władze więzienia Twierdzy o nagłym spadku
temperatury w bunkrze zbrojeniowym, w komorze nuklearnej.
W momencie dotarcia grupy uderzeniowej na miejscu zdarzenia
pozostały jedynie otwory w betonowo - żelaznej, grubości dwóch
metrów ścianie, o średnicach pokrywających się ze średnicami
pocisków. Założono, że zostały one wyrwane za pomocą zdolności
telekinetyczno – magnetycznych, co potwierdzone zostało również
zbadaniem miejsca zdarzenia, w którym nie stwierdzono obecności
człowieka, potwora, ducha ani żadnej innej żyjącej istoty.
Pociski zostały więc skradzione z zewnątrz, pomimo wszystkich
zabezpieczeń przed mocami jak i tymi standardowymi.
Ślad pocisków urywa się przy powierzchni oceanu, grupa tropiąca
założyła więc, że pociski zostały wciągnięte pod wodę.
Przeszukanie dna morskiego w odległości 200 km nie dało
rezultatów.
W śledztwie przesłuchani zostali strażnicy Twierdzy oraz
więźniowie, (raporty z przesłuchań nr234555). Nie wynikły żadne
nowe informacje.
Pociski nie zostały odnalezione, śledztwo zawieszono.
Kpt.
************
Pod spodem ktoś nabazgrał :
Potrzebuje
energii jądrowej? Żywi się nią?
Zajrzałam do pierwszego wycinka
prasowego, leżącego na dnie teczki. Był to spory artykuł z
jakiegoś dziennika. Tytuł brzmiał : „Niespotykane trzęsienia
ziemi i podwyższony czynnik zniknięć – ludzie na całym świecie
zaczynają nazywać tę wyspę przeklętą”. Niestety nazwa wyspy
była zamazana. Delikatnie odwróciłam cienki wycinek. Było tam
napisane „ On powstaje”, a pismo było inne, niż pierwsze
bazgroły. Ciekawe.
Miałam rację z tym morderstwem,
ta teczka wyglądała na dokumenty jakiejś grubszej sprawy. Poczułam
dreszcz podniecenia, choć nie powinnam, bo przecież ktoś
najwyraźniej o coś mnie tutaj podejrzewał. Nie miałam pojęcia o
co chodzi, ale postanowiłam dogłębniej przejrzeć te dokumenty.
Nagle przypomniałam sobie, że dziś
Violet miała przyprowadzić swojego niedoszłego chłopaka i jego
dziewczynę na kolację. A przez to całe zamieszanie z pomyłką
Willa, zapomniałam mu o tym powiedzieć. Walcząc z natychmiastową
chęcią przeczytania dokumentów, a uprzedzeniem Willa, wybrałam to
drugie i wcisnęłam papiery do swojej torby. Jeśli zaniosę je
jutro wcześnie rano, nikt nic nie zauważy.
Wpadłam zdyszana do mieszkania i
zdążyłam krzyknąć tylko "Will!", gdy na klatce
schodowej rozległy się śmiechy i w drzwiach stanęła Violet wraz
ze swoimi znajomymi. Nie sądziłam, że spędziłam w Akademii aż
tyle czasu. pokoju wyjrzał Will, a gdy zobaczył kto wszedł oczy
mu się przyciemniły. Starał się jednak zachowywać swobodnie i
nawet uśmiechnął się, witając Honey. Niestety żadne z nich nie
przedstawiło jej jako dziewczyny Tadashiego. Cóż, trzeba będzie
Willa uświadomić później.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Czytelniku! Dziękuję, że poświęciłeś czas na czytanie mojej twórczości! Będzie mi bardzo miło jeśli zostawisz tu swoją opinię, dzięki której będę wiedziała, co jeszcze powinnam poprawić! Mam nadzieję, że zobaczymy się przy kolejnym poście :)
(Kopiowanie i rozpowszechnianie opowiadań bez oznaczenia kto jest ich autorem jest zabronione )