czwartek, 7 kwietnia 2016

25

Laboratorium było puste, więc pomyślałam, że przynajmniej zbadam kilka preparatów na trening u dr Bannera. Z początku byłam zła po kłótni, ale gdy potem o tym myślałam, wcale nie zdziwiła mnie reakcja Willa: zaskoczyłam go tym, że wiem o jego uczuciach i nawet nie wytłumaczyłam mu skąd mam te informacje o Violet i Tadashim. Myślał pewnie, że chcę go zdemaskować, albo wymyślam jakieś bzdury. Głupia pomyłka Willa mogła poskutkować tym, że Viola naprawdę by się wyprowadziła.
Siedziałam w laboratorium aż do wieczora, przyglądając się różnym substancjom przez mikroskopy i rozmyślając, jak to wszystko teraz odkręcić. Kiedy zużyłam już wszystkie preparaty leżące obok mnie, postanowiłam znaleźć nowe. Nie byłam pewna, w której szufladzie ogromnej szafy powinnam szukać, otwierałam więc wszystkie drzwiczki po kolei. W pewnym momencie przed oczami mignęło mi moje imię.
Zajrzałam więc jeszcze raz do najwyższej szuflady, gdzie znalazłam stertę papierów. Już sam ten fakt był dziwny, bo w Akademii praktycznie nie używano tak wątłych i niepraktycznych rzeczy jak papier czy długopisy. Wyjątek stanowiły czasem tylko książki. Wszyscy korzystali z supernowoczesnych, cienkich jak włos wyświetlaczy lub hologramów.
Oprócz tego, na stronie leżącej na wierzchu wypisane było moje imię i nazwisko, a pod spodem „ Jaki jest jej udział w tej całej sprawie?”. Musiałam wspinać się na palce, by coś przeczytać, lecz zanim wyciągnęłam teczkę z papierami jeszcze chwilę się wahałam. To prawdopodobnie nie było przeznaczone dla moich oczu. Doszłam jednak do wniosku, że jeśli ktoś pisze sobie moje personalia jakbym była zamieszana w jakieś morderstwo, to chyba mam prawo wiedzieć, kogo zabito.
Dokładnie sprawdziłam, czy nikogo nie ma na korytarzu i na wszelki wypadek zasłoniłam okna. Wytargałam z wąskiej szuflady grubą teczkę z kartką opisaną moim nazwiskiem przyczepioną na okładce.
Ostrożnie uchyliłam poły teki i ujrzałam starannie poukładane w koszulkach wycinki z gazet, kolejne kartki popisane markerem ze znakami zapytania i notatkami oraz kilka porządnie wydrukowanych pism. Przyjrzałam się tym ostatnim, bo z wycinków i notatek niewiele mogłam zrozumieć. Pierwsze, datowane na 2 lata temu wyglądało tak:
RAPORT
ze śledztwa w sprawie zniknięcia pocisków nuklearnych należących do AKADEMII na wyspie ****
Śledztwo w sprawie zdarzenia z dnia **** trwało ponad rok, tj. do dnia zawieszenia śledztwa w dniu ****. Pociski nuklearne o parametrach określonych w dowodzie nr 3 nie zostały odnalezione oraz nie został określony sprawca kradzieży.
O godzinie 00:30 akademicka grupa uderzeniowa została zaalarmowana przez władze więzienia Twierdzy o nagłym spadku temperatury w bunkrze zbrojeniowym, w komorze nuklearnej.
W momencie dotarcia grupy uderzeniowej na miejscu zdarzenia pozostały jedynie otwory w betonowo - żelaznej, grubości dwóch metrów ścianie, o średnicach pokrywających się ze średnicami pocisków. Założono, że zostały one wyrwane za pomocą zdolności telekinetyczno – magnetycznych, co potwierdzone zostało również zbadaniem miejsca zdarzenia, w którym nie stwierdzono obecności człowieka, potwora, ducha ani żadnej innej żyjącej istoty. Pociski zostały więc skradzione z zewnątrz, pomimo wszystkich zabezpieczeń przed mocami jak i tymi standardowymi.
Ślad pocisków urywa się przy powierzchni oceanu, grupa tropiąca założyła więc, że pociski zostały wciągnięte pod wodę. Przeszukanie dna morskiego w odległości 200 km nie dało rezultatów.
W śledztwie przesłuchani zostali strażnicy Twierdzy oraz więźniowie, (raporty z przesłuchań nr234555). Nie wynikły żadne nowe informacje.
Pociski nie zostały odnalezione, śledztwo zawieszono.
Kpt. ************


Pod spodem ktoś nabazgrał :
Potrzebuje energii jądrowej? Żywi się nią?


Zajrzałam do pierwszego wycinka prasowego, leżącego na dnie teczki. Był to spory artykuł z jakiegoś dziennika. Tytuł brzmiał : „Niespotykane trzęsienia ziemi i podwyższony czynnik zniknięć – ludzie na całym świecie zaczynają nazywać tę wyspę przeklętą”. Niestety nazwa wyspy była zamazana. Delikatnie odwróciłam cienki wycinek. Było tam napisane „ On powstaje”, a pismo było inne, niż pierwsze bazgroły. Ciekawe.
Miałam rację z tym morderstwem, ta teczka wyglądała na dokumenty jakiejś grubszej sprawy. Poczułam dreszcz podniecenia, choć nie powinnam, bo przecież ktoś najwyraźniej o coś mnie tutaj podejrzewał. Nie miałam pojęcia o co chodzi, ale postanowiłam dogłębniej przejrzeć te dokumenty.
Nagle przypomniałam sobie, że dziś Violet miała przyprowadzić swojego niedoszłego chłopaka i jego dziewczynę na kolację. A przez to całe zamieszanie z pomyłką Willa, zapomniałam mu o tym powiedzieć. Walcząc z natychmiastową chęcią przeczytania dokumentów, a uprzedzeniem Willa, wybrałam to drugie i wcisnęłam papiery do swojej torby. Jeśli zaniosę je jutro wcześnie rano, nikt nic nie zauważy.
Wpadłam zdyszana do mieszkania i zdążyłam krzyknąć tylko "Will!", gdy na klatce schodowej rozległy się śmiechy i w drzwiach stanęła Violet wraz ze swoimi znajomymi. Nie sądziłam, że spędziłam w Akademii aż tyle czasu. pokoju wyjrzał Will, a gdy zobaczył kto wszedł oczy mu się przyciemniły. Starał się jednak zachowywać swobodnie i nawet uśmiechnął się, witając Honey. Niestety żadne z nich nie przedstawiło jej jako dziewczyny Tadashiego. Cóż, trzeba będzie Willa uświadomić później.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Czytelniku! Dziękuję, że poświęciłeś czas na czytanie mojej twórczości! Będzie mi bardzo miło jeśli zostawisz tu swoją opinię, dzięki której będę wiedziała, co jeszcze powinnam poprawić! Mam nadzieję, że zobaczymy się przy kolejnym poście :)


(Kopiowanie i rozpowszechnianie opowiadań bez oznaczenia kto jest ich autorem jest zabronione )