środa, 2 marca 2016

21

- Jesteś sama?
Pokiwałam głową. Więzień przysunął swój fotel bliżej przedniej ścianki z pola siłowego.
- Nie wyglądasz do końca tak jak sobie wyobrażałem. Ale wreszcie mogę ci się przyjrzeć, bez tych niewydarzonych śniegusów… - Powiedział cicho, a ja poczułam, że się rumienię.
- Niech pan uważa, mówi pan o moich rodzicach! – Powiedziałam szybko, patrząc na czarną postać wrogo. Też mi rodzinka.
- Twoi rodzice też się pewnie nie spodziewali, że będziesz tak wyglądać, co? – Zignorował mnie Pitch Black łagodnie i popatrzył mi w oczy. – I mów do mnie Mrok. – zamyślił się, a na jego twarz wypłynął dziwny uśmiech – Albo nawet wujku Mrok.
Mrok przypominał człowieka, ale, podobnie jak moi rodzice, miał w sobie coś więcej. Oni byli co prawda bosko piękni – Mrok miał jednak jakoś nieproporcjonalnie zbudowaną twarz. Najbardziej niepokoiły w niej czarne oczy ze złotymi pobłyskami. Nawet jego włosy zdawały się nienaturalnie postawione w dziwaczną fryzurę, która jeszcze dodawała mu, i tak wysokiemu i chudemu, wzrostu. W jego celi było jakby ciemniej niż w innych – musiała stać za tym jego aura. Przerabiałam to z moimi rodzicami i innymi Strażnikami, tylko że u nich aura rozświetlała pomieszczenia. Mimo to nie czułam strachu, raczej lekki niepokój i mieszaninę zaciekawienia i sceptycyzmu.
- My naprawdę jesteśmy rodziną? – Zapytałam chłodno, a Mrok popatrzył na mnie chytrze.
- Czyżby rodzice nie opowiadali ci, co stało się wiele wieków temu?
- Owszem, ale wciąż nie wiem w jaki sposób zostaliśmy wtedy spokrewnieni.
- Hm, powiedzmy… - Mrok zastanawiał się chwilę. – I tak nie możesz zrozumieć magii jaką wtedy władano, ani mocy Eryna, dość, że musieliśmy… trochę powymieniać się krwią. Teraz mówi się na coś takiego transfuzja, tylko ludzie nie potrafią robić tego bez rurek i tym podobnych bzdur. – Odpowiedział pokrętnie, a mnie już to nie interesowało.
- Co miałeś na myśli, twierdząc, że nie tak sobie mnie wyobrażałeś? Nie spełniam standardów… wuju? –Zapytałam mrużąc oczy. Chciałam trochę poudawać odważną buntowniczkę, żeby ten cały Mrok nie myślał sobie, że łatwo można mnie omamić. Jednak zdawało się, że on dobrze wie, że to tylko pozory.
- Sprytna jesteś! Cieszę się, pewnie te dobre cechy masz po mnie! Słuchaj Theo, czujesz czasami pociąg do sadystycznego znęcania się nad jakimiś przedmiotami? A może nad istotami żywymi? – Zapytał Mrok udając, że jest podniecony, lecz tak naprawdę uważnie mnie obserwując. A więc oboje gramy w te gierki.
- Nie zmieniaj tematu. Moi rodzice też nie spodziewali się mojego wyglądu? Co to ma znaczyć? – Zapytałam twardo. Nie było trudno, bo Mrok znajdował się za polem siłowym, a u końca korytarza stróżował Slender. W innych okolicznościach nie byłabym taka buńczuczna.
- Uparta, to też pewnie po mnie. Ale inteligencji chyba nie odziedziczyłaś, a tak na to liczyłem! – Syknął Mrok i wyprostował się na krześle, wciąż jednak uśmiechał się dość przyjaźnie, jeśli można było tak określić jakikolwiek wyraz tej twarzy. – Moja droga, jeśli nie zauważyłaś twoi rodzice są jasnowłosymi aniołkami. Nigdy nie pomyślałaś, że trochę hm… różnisz się od nich? – Widząc mój zgłupiały wyraz twarzy, jeszcze szerzej się uśmiechnął. – Te dziwne plamki na policzkach…
- To piegi! – Powiedziałam urażona.
- Rude włosy…
- Kasztanowe!
- Wcale nie jesteś bosko piękna, księżniczko. Nie zadawałaś sobie pytania czemu? A charakter? Nie masz czasami dziwnych myśli, o których nigdy nie powiedziałabyś mamusi? Swojej nieskazitelnie dobrej mamusi i temu błaznowi tatusiowi?
- Nie mamy przed sobą tajemnic. – Powiedziałam nieprzekonująco, a czarne oczy Mroka prześwietlały mnie na wylot. Przypomniało mi się kilka momentów, o których nigdy nikomu nie opowiadałam. Jak mając dwanaście lat przypadkowo podpaliłam Londyn, ale korzystając z okazji pobiegłam do dzielnicy, w której widziałam pobitego na śmierć chłopca i tam rozpaliłam drugi ogień z premedytacją. To była najgorsza dzielnica… z ciasnymi uliczkami i wąskimi drzwiami. - Możesz sobie odpuścić.
- A ogień? - drążył dalej Mrok, - Dlaczego córka władców śniegu ma moc ognia? Nawet Księżycowy Człowiek nie jest aż tak nieroztropny, żeby zaprzeczać naturze! Jeśli powiesz, że nigdy się nad tym nie zastanawiałaś, to stracę wiarę w nasze pokrewieństwo!
Nic nie odpowiedziałam, tylko odwróciłam wzrok. Dobrze wiedział, że się nad tym zastanawiałam. Po chwili znów spojrzałam w jego czarne oczy.
- Wytłumacz mi w takim razie. Dlaczego taka jestem? - Zapytałam cicho, a na wargi Mroka wpłynął krzywy uśmiech.
- Tak naprawdę jedynie Eryn może odpowiedzieć na to pytanie, a on śpi. Nie wiem jak to zrobił, jak bardzo starożytna magia to była… - Wyszeptał, wpatrując się we mnie. - Eryn stopił się z tobą, pochłonął twoją księżycową aurę…
- Miałam księżycową aurę? Jak rodzice? - Zapytałam i dreszcz przebiegł mi po plecach. To ich aura była najważniejsza, dawała im kontrolę nad mocami i piękno. Ona czyniła ich Strażnikami. Ja nigdy jej nie miałam, przynajmniej tak myślałam.
- Oczywiście, jesteś przecież córą księżyca! A właściwie byłaś. - Powiedział Mrok złośliwie. - Eryn pożarł cię na śniadanie, bo byłaś ogromnym źródłem energii. I chciał pokazać Człowiekowi z Księżyca, że znowu może z nim walczyć. Nawiasem mówiąc, to bracia. Zmanipulował tego biednego chłopca, omamił go i…
- Księżycowy Człowiek ma brata? - wyrwało mi się znowu. Tym razem Mrok już nie wyglądał na zadowolonego.
- Jeśli chcesz wysłuchać całej historii, to nie przerywaj mi, choć przez minutę. I tak, są braćmi. - Popatrzył na mnie dziwnie. - Ty też jesteś tym nieświadomym nowoczesnym dzieckiem, które uznaje Księżycowego Człowieka za Boga? Pewnie rodzice ci to wmówili, oni zawsze byli nim zachwyceni. A tak naprawdę Księżyc, tak jak i jego brat pochodzą jeszcze z ery pierwszych ludzi. Są po prostu dużo potężniejsi niż Strażnicy, nic więcej. - Podniósł długi palec do góry i wykonał nim gest, mówiący „nie, nie”, jak do małego dziecka. - Wróćmy jednak do twojego „zmartwychwstania”. Właściwie nie było już dla ciebie nadziei, nikt oprócz mnie i tego dzieciaka Leonarda nie wiedział gdzie jesteś, ale ja nie lubiłem twoich rodziców, a on się wstydził. Wtedy wpadła mi w ręce stara księga, kilka ciekawych zaklęć, nic więcej. Było tam jednak coś, co miałem ochotę wypróbować, a twoja sytuacja się do tego idealnie nadawała. Pogadałem trochę z Erynem, wypróbowałem i puff! Uratowałem cię i musiałem oddać na to trochę własnej krwi!- Powiedział skromnie, uśmiechając się szeroko i udając, że przygląda się swoim paznokciom. Zaraz jednak spojrzał na mnie z zainteresowaniem.- Wróciło dziecko. Tylko już nie takie samo. Straciło wygląd małego aniołka, wyglądało bardziej jak pospolity człowiek. Zamiast .ogromnej mocy lodu został ci przerażający i niekontrolowany ogień, domena Eryna. No i odebrał ci nieśmiertelność…
- Jak to? Przecież żyję już półtora tysiąca lat. - Znowu wykrzyknęłam. Od kilku minut słuchałam z szeroko otwartymi oczami.
- Bo moja krew spowolniła twoje starzenie. Bardzo spowolniła. Ale nie zatrzymała. - odparł spokojnie Mrok. - Jesteś bardziej ludzka, niż twoi wspaniali rodzice, Theo. Masz w sobie zło, dużo zła. Większość z Eryna, trochę pewnie ze mnie. Tylko od ciebie zależy, czy je wykorzystasz…
- Kłamiesz! - Stwierdziłam niepewnie.
- No cóż, nie będę się z tobą kłócił. Fakt faktem, że jesteśmy teraz rodzinką. A co do twoich kolejnych odwiedzin…
- Już nigdy mnie tu nie zobaczysz! - Powiedziałam odwracając się już do wyjścia.

Sorry za spóźnienie///Annie

2 komentarze:

  1. O matko O.o To znaczy, że Theo ma takie mocno sadystyczne podejście do ludzi? A jeśli ona przejdzie na te złą stronę, rozwali akademię i w ogóle wszystko? I zastanawiam się, czy Eryn się zbudzi. Wow, to by dopiero była akcja!
    Rozdział świetny! Podoba mi się sposób, w jaki opisujesz dane sytuacje ^^
    Pozdrawiam i weny życzę!

    OdpowiedzUsuń
  2. Mrok i Theo rodziną?!Po moim trupie!>·< Super rozdział! Weny życzę!

    OdpowiedzUsuń

Czytelniku! Dziękuję, że poświęciłeś czas na czytanie mojej twórczości! Będzie mi bardzo miło jeśli zostawisz tu swoją opinię, dzięki której będę wiedziała, co jeszcze powinnam poprawić! Mam nadzieję, że zobaczymy się przy kolejnym poście :)


(Kopiowanie i rozpowszechnianie opowiadań bez oznaczenia kto jest ich autorem jest zabronione )