niedziela, 3 stycznia 2016

15



Rzeczywiście dotarliśmy do szarych drzwi z napisem „ Sala nuklearna”. Byłam ciekawa, czy testowali w niej jakieś bomby. Pożegnałam się z pewną dozą ulgi z Leo, po czym weszłam do wielkiego pomieszczenia o wysokim sklepieniu, przypominającym hangar samolotowy. Ściany wyłożone były dziwacznym obiciem z czarnej skały, a okna do połowy  zasłonięte żelaznymi kurtynami. Pomieszczenie wydawało się być puste.
Nagle za oknem coś mignęło. Zaciekawiona wyjrzałam. Roztaczał się stąd widok na jeden z parków Akademii. Pięknie utrzymane kwietniki rozkwitały tysiącami kolorów, a ponad nimi kołowały owady, ptaki i…
- Niemożliwe, to ogień… - Wyszeptałam sama do siebie przyciskając nos do szyby i mrużąc oczy, bo jeszcze nigdy czegoś takiego nie widziałam. Ogromny, ognisty kształt nurkował nad drzewami i klombami, po czym wbijał się wysoko,  aż niknął w chmurach. Po minucie znowu spadał swobodnie, aby w ostatniej chwili uniknąć zderzenia z ziemią i podpalenia kwiatów. Patrzyłam na te akrobacje chyba z dziesięć minut, aż kształt wbił się w chmury i już nie wrócił. Oczekiwałam go niecierpliwie, ale jego nieobecność się przedłużała i właśnie zaczęłam rozglądać się po niebie, kiedy czyjeś kaszlnięcie prawie przyprawiło mnie o zawał serca. Odwróciłam się napięcie.
- Podziwiasz widoki? Ładna dziś pogoda, prawda? – Przemówił stojący za mną młody facet. Miał na sobie dziwaczny, niebieski kostium. Był dobrze zbudowany, miał włosy ścięte na jeża i uśmiech pewnego siebie byczka. Byłam lekko zaskoczona, więc wskazałam tylko na okno i wyjąkałam:
- Właściwie, to tam… tak, pogoda jest ładna, ale… nie widział pan?... – Moje wysiłki najwyraźniej go rozbawiły, więc posłał mi drwiący uśmieszek.
- A co miałem widzieć? Może to? – Podniósł do góry dłoń, która rozjarzyła się czerwonym płomieniem. – Albo coś takiego? – Cała jego noga zajęła się ogniem. – Nie, pewnie chodziło ci o to.
Mężczyzna zmienił się w słup ognia. Rozłożył płonące ręce na boki i zrobił zgrabny piruet.
- To pan jest Johnny Storm? – Zapytałam wreszcie. Mój ognisty znajomy zaklaskał w płonące dłonie, co przypominało nieco dźwięk pękającego w ognisku drewna, po czym wykrzywił twarz w pogardliwym uśmieszku ( też płonącym).
- Brawo, panno Wybitna Spostrzegawczość. Twoja inteligencja  jest wielkości śnieżki, którą masz w nazwisku, co? – Odezwał się przez płomienie. Trochę mnie to wkurzyło, ale postanowiłam nie dawać się sprowokować. Ręce lekko mi się nagrzały, więc szybko włożyłam je do kieszeni. To ma być mój nauczyciel? To chyba jakiś żart.
- Widziałam, że potrafi pan latać. – Odpowiedziałam tylko, rumieniąc się.
- Chciałabyś tak, co? Ale do tego trzeba ćwiczyć! I być mną. Albo przynajmniej kimś tak utalentowanym i inteligentnym jak ja, a chyba to ci nie grozi. – Mój drwiący i palący się wciąż mentor uniósł się na kilka metrów i zaczął kręcić ósemki pod sufitem. Przyglądałam się mu z uniesionymi brwiami, ale był to raczej wyraz zażenowania niż podziwu. Facet zachowywał się jak gimnazjalista. Kiedy odleciał trochę dalej mruknęłam pod nosem „Ta, inteligentny” i  zaczęłam grzebać w torbie w poszukiwaniu przekąski. Nagle tuż nad moją głową rozległ się świst i spojrzałam prosto na zmierzający na mnie z ogromną prędkością ognisty pocisk. Odruchowo zacisnęłam oczy i wyciągnęłam ręce. Poczułam jak serce na chwilę mi staje, a z rąk buchają płomienie. Po chwili hałas ucichł, a ja ostrożnie rozejrzałam się wokół. Naprzeciwko mnie na podłodze stał już w swojej ludzkiej postaci Storm. Na jego twarzy malowało się zainteresowanie.
- Hej, laska, nie za gorąco tutaj? Może przewietrzymy? – Odezwał się po chwili swoim zwykłym tonem. Opuściłam ręce, które wciąż tliły się lekkim ogniem. Lekko się zachwiałam, a Storm podsunął mi krzesło.  – Dobrze się czujesz? Po takim wybuchu, to koń by się przewrócił. Dać ci wody? Potrzebujesz czegoś?
- To ciągle pan? – Zapytałam słabo. Mój mentor roześmiał się.
- To lubię, laska! Jednak masz poczucie humoru! Chciałem cię trochę wkurzyć, bo słyszałem, że nie panujesz nad emocjami. Normalnie jestem odrobinę mniejszym palantem. – Usiadł na krześle naprzeciwko mnie podając mi butelkę z wodą. Uśmiechnęłam się, ale wciąż nie do końca wybaczyłam mu uwagi o mojej inteligencji. 
- Wybuch był duży? – Zapytałam wreszcie, kiedy zawroty głowy minęły.
- Duży? Laska! Ja się dziwię, że ty wysadzasz tylko budynki, a nie całe miasta! Chyba byłem mega wkurzający, bo walnęłaś jak bomba atomowa!  Nigdy  nie widziałem tak potężnej mocy.                         I jeszcze ta bańka ochronna, coś niesamowitego! Ale roboty będzie tutaj sporo. Zazwyczaj podpalasz tylko ręce?
- Właściwie, to – nie chciałam wyjść na taką wrażliwą na swoim punkcie. Pomyślałam, że jeśli ten wybuch wydał mu się duży to co by powiedział na niedawne wysadzenie szkoły, kiedy byłam kompletnie przerażona? To zdenerwowanie teraz, to było, w porównaniu z tamtym, przekomarzanie się ze starym  kumplem. – już przed treningiem się zdenerwowałam, a potem jeszcze wystraszyłam się tego pocisku, i to się tak skumulowało… I tak, tylko ręce. – Odpowiedziałam szybko. Johnny Storm zatarł dłonie.
- Czujesz się już lepiej? Chcę cię jeszcze popróbować! – Wstał i zlustrował mnie szybko.  – No i skołuj sobie na jutro porządny kombinezon.  Bo niedługo te ciuchy będą tylko kupką popiołów.
Jęknęłam w duchu, bo czułam się jeszcze trochę słabo i nie miałam ochoty na „ przepróbowywanie mnie”, ale posłusznie wstałam. Z początku Storm posyłał na mnie niewielkie kule ognia, żeby sprawdzić moją bańkę ochronną. Nie musiałam wiele robić – po prostu stałam, a płomienie rozpłaszczały się wokół mnie jakby natrafiały na pole siłowe, podobne do tego w więzieniu.  Następnie sprawdzał moje możliwości samodzielnego posługiwania się ogniem – wyczarowywałam skaczące ogniste króliczki, które niestety po kilku minutach rozpływały się na posadzce Sali nuklearnej.  Następnie Storm wyczarował przede mną pas płomieni, którymi kazał mi manipulować. Nie szło mi to zbyt dobrze, a im dłużej próbowałam tym bardziej byłam zdekoncentrowana i zdenerwowana.  Mimo to mój mentor zupełnie się tym nie przejął i wreszcie, po dwugodzinnych ćwiczeniach, pozwolił mi iść do domu.  
Nigdy dotąd nie używałam mocy tak długo bez przerwy, więc czułam się mocno zmęczona. Powoli zebrałam swoje manatki, ale przy drzwiach przyszło mi jeszcze coś do głowy.
- Panie Storm, chciałam jeszcze  zapytać…
- Tak? – Mężczyzna odwrócił się do mnie, sprzątając szczątki nadpalonego przez jednego z moich królików krzesła.
- Mówił pan, że może mnie spróbować kiedyś nauczyć latać… czy myśli pan, że  mi by się to udało? Wie pan, nie każdy posługujący się tą samą mocą potrafi to samo, moi rodzice na przykład, mój tata…
-Laska, ja myślę, że będziesz dużo potężniejsza ode mnie, czy od jakiegokolwiek ogniowładnego. Więc, nawet  gdybyś miała problem z lataniem… Z twoimi predyspozycjami to może niewiele znaczyć! A wierz mi, Johnny Storm nigdy się nie myli!  -Uśmiechnął się do mnie całkiem szczerze, a ja odwzajemniłam ten uśmiech, myśląc, że, jednak, raz się pomylił – wcale nie jest żadnym palantem.
Zmęczona, ale w dobrym nastroju dotarłam do mieszkania. Czułam ulgę, że nie spotkałam nigdzie po drodze Leo, ale wymykając się ze szkoły nie zdołałam podejrzeć, co się dzieje w innych klasach. Cóż, to będzie  musiało poczekać! 

/Sorry ze nieobecności, miałam "przerwę świąteczną" od internetu. :) ~Annie

3 komentarze:

  1. No nareszcie! Rozdział świetny! ^^
    Theo robi się coraz potężniejsza, czy to znaczy, że będzie musiała walczyć z Mrokiem? Albo z tym złym demonem, Erynem (czy jak on tam miał)?

    OdpowiedzUsuń
  2. Od razu przepraszam za spóźniony v,v
    Rozdział BOSKI!
    Lubie tego gościa :))
    Lecę czytać dalej ^^
    Weny ~Snowmoon

    OdpowiedzUsuń
  3. Wybaczam, że nie było rozdziałów. W końcu każdy zasługuje na chwilę odpoczynku :) Co do rozdziału to super! Robi się ciekawie. Czekam na nexta, pozdrawiam i weny!!
    ~Alissa

    OdpowiedzUsuń

Czytelniku! Dziękuję, że poświęciłeś czas na czytanie mojej twórczości! Będzie mi bardzo miło jeśli zostawisz tu swoją opinię, dzięki której będę wiedziała, co jeszcze powinnam poprawić! Mam nadzieję, że zobaczymy się przy kolejnym poście :)


(Kopiowanie i rozpowszechnianie opowiadań bez oznaczenia kto jest ich autorem jest zabronione )