Przez
następne dni Violet była praktycznie niewidoczna. Zrywała się
najwcześniej i wychodziła, zanim zdążyliśmy wstać. Wracała też
bardzo późno, a Will już nie zdawał się na nią czekać.
Pierwszej nocy po kłótni chyba wcale nie wróciła. Dlatego
niecierpliwie oczekiwałam treningu, na którym będzie potrzebna jej
moc i na którym będę mogła z nią spokojnie porozmawiać.
Wreszcie,
na jednym z treningów z doktorem Bannerem pojawiła się Vi, z
podkrążonymi oczami i kubkiem kawy. Widocznie kwarantanna domowa
jej nie służyła. Gdy dr Banner zajął się analizowaniem próbek
nowo przybyłego vibranium, przestałam udawać, że skupiam się nad
podgrzewaniem bulgoczących zlewek z dziwnym płynem i pochyliłam
głowę do Vi.
-
Viola. Dobrze się czujesz? – Zapytałam szeptem. Viola utrzymywała
pole siłowe nad zlewkami, by uchronić wszystkich w razie wybuchu,
ale wyglądała, jakby zaraz miała zasnąć. Uśmiechnęła się
krzywo.
-Raczej
średnio. A ty jak się trzymasz? Chcesz się już wyprowadzić?
-
Przestań. Musimy o tym pogadać. Wybacz, ale po tej awanturze nie
możemy udawać, że wszystko jest w porządku. Will zachowuje się
dziwacznie, a ty znikasz na całe dnie. To wasza sprawa, ale powiedz
mi, jak mam przejść z tym do porządku dziennego?
-
Jasne, masz prawo wiedzieć. – Potwierdziła Violet z
roztargnieniem. – Tylko, że ja sama nie wiem, co się dzieje.
-
Myślę, - zaczęłam – że Will ma problem z Tadashim. A właściwie
z tym, że znikasz z nim na całe dnie.
-
Bez sensu. Nigdy się tak nie zachowywał. Ja tylko się z nim u… -
ziewnęła. – uczę.
Pomyślałam,
że chyba nic nie uda mi się z niej wydobyć. Była kompletnie
padnięta i chyba rzeczywiście nie wiedziała co się wokół niej
dzieje. Leo mógł mieć sporo racji, Will był po prostu zazdrosny.
Chorobliwie. Może traktował Violet jak siostrę i nie chciał jej
oddawać nikomu innemu, ale ja podejrzewałam, że to zupełnie coś
innego. Nie był jednak sensu drążyć tematu, nie zamierzałam
mówić o moich podejrzeniach Vi. Wpadłam jednak na pewien pomysł.
-
Może po prostu zaproś Tadashiego do domu? – zaproponowałam.
Viola uniosła na mnie zdumiony wzrok. – Wiesz, żeby oczyścić
atmosferę. Może jak Will przekona się, że nie spotykasz się
wieczorami ze złoczyńcą w meloniku, to da ci spokój?
Opowieść
o złoczyńcy w meloniku była jedną z ulubionych Willa. Gdy miewał
lepszy humor, często wspominał o tym, jak bohatersko pokonali
demoniczny melonik wraz ze swoim nastoletnim ojcem, oraz jak
nawrócili jego złego właściciela na dobrą drogę. Za każdym
razem Will trochę zmieniał tę historię, opisując coraz więcej
swoich zwycięskich walk z gigantycznymi dinozaurami i robotami.
-
Tak sądzisz? Mogę spróbować. Choć wolałabym nie widzieć Willa
przez najbliższy czas… Właściwie chciałabym, żeby zniknął.-
Poprawiła z namysłem pole siłowe i jakby się ożywiła.
Pomyślałam, że to nie za dobrze wróży dla ich wspólnej
przyszłości. – Przyprowadzę też koleżankę, nazywa się
Honey. To dziewczyna Tadashiego, bardzo miła. Konstruuje z nim
różne…
-
Czyja dziewczyna? – zapytałam zaskoczona. Vi znów zaczynała się
robić ociężała i senna. Mój mózg zaczął natomiast pracować
bardzo prędko.
-
No, Tadashiego, a kogo? Czemu my ciągle o nim rozmawiamy? –
Ziewnęła przeciągle i ospale wzięła łyka kawy.
-
Theo. – Głos dr Bannera wyrwał mnie z rozmyślań i dostrzegłam,
że ogień pod zlewkami zgasł. Szybko go przywróciłam i
uśmiechnęłam się przepraszająco do doktora. – Proponuję zająć
się waszą plazmą, a nie rozmowami na temat cudzych związków.
Violet, dzisiaj masz przespać całe 10 godzin, inaczej jutro nie
wpuszczę cię do laboratorium.
-
Z wielką chęcią, doktorze. Łóżko to najlepszy wynalazek
ludzkości. - Wymamrotała Violet i oparła głowę na ręce,
przymykając oczy. Dr Banner rzucił nam jedno ze swoich
'zmartwionych' spojrzeń i wrócił do pracy. Inni adepci unieśli
głowy, ale nie wydarzyło się nic ciekawego, więc musieli być
zawiedzeni. Ja natomiast pogrążyłam się w rozmyślaniach nad
głupimi pomyłkami, które mogą zepsuć komuś życie.
Tego
samego dnia po południu wpadłam do pokoju Willa. Przez rozmowę,
którą dziś odbyłam z Violet, nie mogłam usiedzieć spokojnie na
reszcie treningów i nic mi nie wychodziło. Nie przejmowałam się
tym- widziałam, że mogę uratować przyjaźń moich współlokatorów
i nawet pomóc im stworzyć coś więcej. Czułam się jak prawdziwa
bohaterka. Gdy z impetem otwarłam drzwi do pokoju chłopaka, ten
podniósł spokojnie głowę znad komiksu.
-
Wy jesteście zupełnie jak w jakimś 19 wieku! Pamiętam, miałam
takich znajomych, którzy zachowywali się zupełnie tak samo, ale
skończyło się szczęśliwie i nawet taka Jane opisała ich w
książce... – Trajkotałam rozanielona, ale Will powstrzymał mnie
ruchem dłoni.
-
Theo, o czym ty mówisz? - Zapytał z dziwnym uśmiechem.
-
No o was! O tobie i Violet! - zawołałam. Will zmarszczył brwi.
Komiks wylądował z impetem na biurku.
-
Coś się jej stało? Dalej nie rozumiem o co ci chodzi!
-
Ona nie chodzi z Tadashim, a ty musisz jej powiedzieć o tym, co
czujesz! - Wyrzuciłam jednym tchem, zadowolona czekając na efekt.
Will jednak, zamiast otworzyć szeroko oczy i krzyknąć :
"Naprawdę? Lecę po kwiaty!", zacisnął tylko usta, jak
zwykle, gdy był niezadowolony.
-
Związki Violet mnie nie interesują, ale dobrze wiem, że Tadashi to
jej chłopak. Przypadkowo widziałem ich jak się obściskują w
kawiarni. –Rzekł obojętnie. Byłam pewna że nie przypadkowo. -
Widocznie coś źle zrozumiałaś. I nie mam nikomu nic do
powiedzenia.
-Ale
przecież ty coś do niej czujesz! - krzyknęłam z mieszaniną żalu
i zawodu. Will zacisnął pięści.
-Nie
sądzę, że powinnaś wtrącać się w nieswoje sprawy, Theo!
-Stwierdził przez zaciśnięte zęby. Stałam przez chwilę z
uczuciem, że twarz mi buraczeje.
-Jesteś
tchórzem. Nawet nie masz odwagi jej powiedzieć, a czepiasz się Vi.
Zacznij od siebie! -odwróciłam się napięcie, ale zanim wyszłam z
pokoju pomyślałam o czymś jeszcze. - I będę się wtrącać, bo
dopóki tu mieszkam nie chcę wysłuchiwać awantur. Powiedz jej,
albo pogódź się z jej wyborami.
Nie
widziałam jego reakcji , bo wypadłam z mieszkania i wróciłam do
Akademii. Szybko odnalazłam Leo, który kończył właśnie trening.
Poczekałam na niego i niecierpliwie opowiedziałam mu o rozmowie z
Willem. Leo jednak nie zgadzał się ze mną w kilku sprawach.
-
Po co to zrobiłaś, Ti! - Krzyknął, a wychodzący z treningu
ludzie popatrzyli na nas ciekawie.
-
Przecież to prawda! Violet o niczym nie wie, a Tadashi nie jest jej
chłopakiem! - Odparłam, wkurzona, że Leo nie pochwala mojego
pomysłu.
-
Oni muszą sobie to sami wyjaśnić, nie możemy się do tego
wtrącać! I nie możemy mieć pewności, czy Will na pewno…
-
Oh, przestań, sam to mówiłeś.
-
Mogłem się mylić. A nawet jeśli nie, to mężczyźni nie
przyznają się do tego tak łatwo. I muszą mieć pewność, że ta
druga osoba też to czuje, to nie jest takie łatwe, rozumiesz? Teraz
Will będzie jeszcze gorszy i będzie starał się to ukryć, bo jego
sekret został odkryty!
-
A co ty możesz wiedzieć o miłości? - Zapytałam go, co chyba
bardzo go zabolało, bo zrobił okropną minę.
-
Więcej niż ty. Idę do domu, naprawić to, co zepsułaś. -
Prychnął mi w twarz i żwawo odszedł. Poczułam, jak gorąco
odchodzi mi z twarzy i palców. Może rzeczywiście to był głupi
wybryk, dałam się ponieść wizji szczęścia Vi i Willa, którzy
tak świetnie do siebie pasowali. Oby tylko nie okazało się, że
wszystko zepsułam.