niedziela, 15 listopada 2015
10
- Kochanie! – Zawołała mama. Znów miała ten dziwny, smutny uśmiech, który widziałam od wczorajszego wieczora. – Mamy informację, że nikomu nic się wczoraj nie stało. Jedyną zaginioną jest Theo Frost.
- Kojarzysz taką? – Zażartował tata. On natomiast wyglądał zupełnie normalnie. Potrząsnęłam głową i się uśmiechnęłam. Znowu mogłam mieć trochę lżejsze serce. – Patrzcie, zniżamy się!
Trzymając kurczowo rękę taty wyjrzałam za burtę i poczułam, że robi mi się niedobrze. Statek w zawrotnym tempie przebijał się przez chmury i z każdą sekundą lepiej widać było ziemię poniżej. Gdy po chwili widziałam już poszczególnych ludzi krzątających się na niewielkim lotnisku, poczułam że to już dla mnie za wiele i odwróciłam się przodem do ojca. Na szczęście statek nie spadał dziobem w dół, bo choć, co było bardzo dziwne, nie czuć było żadnego powiewu, z pewnością byśmy wypadli. Statek lekko opadał, aż nagle gwałtownie zahamował. Wpadłam na tatę, a potem chwiejnie, prowadzona przez rodziców, ruszyłam z nimi do trapu. Bardzo chciałam pozbyć się mdłości i dotknąć stopami ziemi.
Nasz statek wyglądał na pasie startowym bardzo dziwnie, ale najwyraźniej wszyscy byli tu przyzwyczajeni do tego widoku. Wylądowaliśmy na sporej wyspie.
Pozornie nic nie wyglądało tutaj na miejsce zgromadzenia ludzi obdarzonych jakimiś wyjątkowymi zdolnościami. Po lotnisku krzątali się zwyczajnie ubrani pracownicy, a na pobliskiej plaży dostrzegłam bar i opalających się wczasowiczów. Jednak, po bliższym przyjrzeniu się, można było dostrzec, że pracownicy lotniska to nie zwykli ludzie. Kilku z nich z pewnością było zombie. Inni wydawali się mieć czułki lub też macki? Doszliśmy wspólnie do wniosku, że Mavis zatrudniła wszystkich gości hotelu Transylwania. A że jej gośćmi były tylko potwory…
Nasze walizki zostały wyjęte z kajuty i gdy już byliśmy gotowi, mogliśmy ruszyć na spotkanie z ciotką. Bardzo uprzejmy kościotrup zaprosił nas do swojej taksówki. Potwory nie robiły na mnie wrażenia, bo widziałam je już w życiu parę razy. Ludzie opowiadali sobie o nich różne, przerażające historie, dlatego musiały się ukrywać. W rzeczywistości większość z nich była dobrymi, porządnymi obywatelami i takie miejsca jak Hotel Transylwania były dla nich jedynymi ostojami. Teraz Mavis zorganizowała dla nich całą wyspę i nawet dała pracę.
Przejeżdżając przez rajski las czułam wzbierające we mnie lekkie zdenerwowanie. Chciałam pokazać się od jak najlepszej strony w nowej szkole. Rodzice zdawali się być zupełnie spokojni i wypytywali o mijane miejsca.
- Tutaj mieszkamy, to miasteczko dla potworów i pracowników. – Wskazywał kościotrup białą ręką. Miasteczko było niezwykle urokliwe, pełne parków i małych sklepików. Jeden z plakatów reklamowych na sklepie „Wilk&łak” głosił „ Świeży mózg prosto od krowy!” i „ Mięso z larwami w najniższej cenie!”. Nigdy wcześniej nie zastanawiałam się nad tym, co jedzą potwory. Będę musiała się tu przejść. Dotarliśmy już jednak dalej, do dzielnicy, w której przeważały długie bloki, szyldy klubów i knajpek. - To dzielnica akademicka. Zaraz za tym zakrętem jest Akademia. A, to panienka na studia? – Zapytał taksówkarz, rzucając pustym oczodołem na mnie. Pokiwałam głową. – No, to dobrze panienka trafiła! Tutaj są najlepsi nauczyciele, a studenci tacy pomocni! I wybudują co trzeba i nawet ulepszą. Wiecie państwo, ta wyspa to istny raj. Mój mały jak zobaczył, że tu jest plaża, to szkołę chciał rzucić i tylko tam siedzieć, ale matka by mu nie pozwoliła, to jest twarda kobieta - sam wapń i kości …- Wywody kościotrupa przerwał nasz okrzyk zachwytu. Zza szarych budynków akademików wynurzyła się Akademia.
Budynek był zniewalający. Całkowicie nowoczesny, a jednocześnie przypominał pałac. Front, cały szklany, ukazywał wewnętrzny hall. Ponad drzwiami wisiał ogromny emblemat szkoły, czyli księga, z której wyrastała roślinka. Okna lśniły w słońcu i oślepiały swoim blaskiem. Po obu stronach wysuniętego frontonu znajdowały się skrzydła szkoły. Były zbudowane z cegły i polerowanego drewna. W ogromnych oknach migały sylwetki uczniów. Szkoła była długa i szeroka. Przed nią znajdował się wygodny podjazd, a wokół otaczały parki i boiska. Cała powierzchnia należąca do Akademii musiała mieć z pewnością kilka hektarów. W miarę zbliżania się można było dostrzec coraz więcej szczegółów kunsztownego wykończenia posiadłości. Niewidoczna z daleka ukazała nam się również okrągła wieżyczka schowana za drzewami. Prowadził do niej oszklony korytarz. Nie mogłam uwierzyć, że będę się uczyć w takim miejscu.
Zjeżdżaliśmy ze wzniesienia, z którego mogliśmy przyglądać się zbliżającemu się budynkowi i jego terenom. Główna droga kończyła się dokładnie przed drzwiami Akademii. Kilka mniejszych odnóg prowadziło głębiej w las porastający całą powierzchnię wyspy.
- No, nasza Akademia to piękne miejsce. Czy pomóc państwu z bagażem? – Zapytał kościotrup gdy dojechaliśmy na miejsce.
- Dziękuję, Danny. Teraz ja się nimi zajmę. – Uprzedził nas miękki głos i spostrzegliśmy stojącą za nami ciotkę. Przywitaliśmy się z ogromną radością, bo powiedzonko „Nie widziałyśmy się wieki” odnosiło się do nas dosłownie. Ciotka była wysoką, niezwykle chudą kobietą. Blada cera i lśniące w uśmiechu, długie kły zdradzały, że jest wampirzycą. Miała nieziemsko wielkie oczy, które, właściwie, zdawały się być trochę za duże do jej drobnej, szpiczastej twarzy. Czarne włosy spinała w kok i w połączeniu z eleganckim uniformem, wyglądała na prawdziwą dyrektorkę. Szczególnie czule powitała mamę, która znała jeszcze jej matkę i niegdyś bardzo jej pomogła.
Mavis odprawiła Danny’ego, po czym zaprosiła nas do środka. Hall był ogromny i niezwykle jasny, przez słońce wpadające przez oszkloną ścianę. Rozchodziły się stąd schody i przejścia na różne piętra. Wszystko, począwszy od schodów po eleganckie kanapy stojące tu i ówdzie pod ścianami, przywodziło na myśl przedsionek siedziby wielkiej korporacji. Dwóch zombie zabrało nasze walizki .
Mavis prowadziła nas przeróżnymi korytarzami, a ja zastanawiałam się, ile czasu zajmie mi załapanie planu tego budynku. Ciocia, jakby czytając w moich myślach, spojrzała na mnie figlarnie.
- Nie martw się, Theo! Nie jest tak źle, jak wygląda. Już po miesiącu będziesz znała wszystkie korytarze na pamięć, zobaczysz! Tutaj są nasze laboratoria. Będziesz miała treningi z doktorem Bannerem i Panem Starkiem. Na drugim piętrze są sale… - Przerwał jej gwałtowny huk i entuzjastyczne śmiechy zza drzwi do jednego z laboratoriów. Energicznym ruchem otworzyła drzwi i zajrzała do klasy.
- Panie Stark! Bardzo proszę nie testować wynalazków na uczniach! Zdejmij to, Suzy! Panie Stark! – Krzyknęła, gdy znowu rozległy się śmiechy. – Będę musiała wezwać Nicka Fury’ego!
Na tę groźbę w klasie rozległo się „ooch”, po czym Mavis zatrzasnęła drzwi, kręcąc głową.
- Pan Stark jest bardzo ambitny i trochę niezdyscyplinowany. – Wyjaśniła moim zdumionym rodzicom. Sama nie wyglądała wcale na zdenerwowaną, na jej twarzy błąkał się uśmiech. Poczułam, że zaczyna mi się to coraz bardziej podobać. Przeszliśmy przez oszklony korytarz, który, jak wcześniej zauważyłam, prowadził do wieżyczki ukrytej w drzewach. Wkrótce Mavis otwarła przed nami ciężkie, dębowe drzwi. – Och, mój gabinet.
Weszliśmy do okrągłego pomieszczenia, w którym znajdowały się dwa dębowe biurka, fotele i pozamykane szafki. Z pewnością znaleźliśmy się w wieżyczce. Gabinet wyglądał zupełnie inaczej niż reszta szkoły; nie był jasny, a ceglane ściany pomalowano na ciemne kolory. Wszędzie pozapalane były świece, więc nastrój gabinetu był raczej ponury, jak w grobowcu. Mavis wciągnęła z ekstazą lekko zatęchłe powietrze.
- Ta część szkoły należy prawie całkowicie do mnie, więc urządziłam ją tak, aby przypominała mi nasz dawny hotel. Gabinet dzielę tylko z drugim dyrektorem, którego nie ma prawie cały czas. Na górze jest moje mieszkanie. Jak tylko objaśnię wam wszystko o szkole i ulokuję w wygodnym miejscu, to musicie do nas wpaść na filiżankę krw… kawy, oczywiście! – Mavis dostojnie usiadła za jednym z biurek, a nam wskazała fotele. – Zacznijmy. Theo, masz wielki dar. Niestety, dar ten trochę cię przerasta. Po to właśnie jest ta szkoła. Będziesz, co prawda, najmłodsza, bo do Akademii przyjmujemy zazwyczaj od osiemnastego roku życia, jak człowiek jest już w pełni dojrzały. Twoja sytuacja wygląda jednak inaczej, bo jesteś nieśmiertelna i wzięliśmy to pod uwagę. Sama wiem jaka byłam, gdy miałam 116 lat i te dwa lata nie zrobiły dla mnie większej różnicy. – Zrobiła tu pauzę, mrugając do mnie przyjaźnie. Powstrzymałam się więc od komentarza, że mam za sobą tysiąc sześćset lat. –Szkołę tę pomogła mi utworzyć międzynarodowa organizacja TARCZA, która ma na swoim koncie program AVENGERS. To właśnie między innymi członkowie tej grupy uczą w naszej szkole, a Nick Fury, dowódca, jest drugim dyrektorem. Zasady w Akademii są proste: ilość uczniów na danym treningu zależy od nauczyciela. Przed każdym tygodniem otrzymujecie plan, na które treningi macie się stawić. Często na treningach będziesz tylko pomagać innemu uczniowi, bo uznajemy to również za pewną praktykę i ćwiczenie obchodzenia się z mocą. Jeśli zadeklarujesz chęć uczenia się u nas musisz ukończyć edukację, w przeciwnym razie TARCZA ma prawo pozbawić Cię mocy lub nawet… objąć nadzorem.
10 komentarzy:
Czytelniku! Dziękuję, że poświęciłeś czas na czytanie mojej twórczości! Będzie mi bardzo miło jeśli zostawisz tu swoją opinię, dzięki której będę wiedziała, co jeszcze powinnam poprawić! Mam nadzieję, że zobaczymy się przy kolejnym poście :)
(Kopiowanie i rozpowszechnianie opowiadań bez oznaczenia kto jest ich autorem jest zabronione )
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Łosz ty w pytkę xd
OdpowiedzUsuńSuper Akademia, aż sama chciałabym tam chodzić... *-* tylko trza skądyś moc wytrzasnąć XD
Przekupułaś mnie całkowicie Avengersami i tarczą. Boże, już mi się podoba ta nowa szkoła^^ Jestem ciekawa uczniów. I nauczycieli. I lekcji. I wszystkiego!
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńO tak! TARCZA jest genialna! Mam nadzieję na wątki z filmu AVENGERS! Rozdział genialny! Ciekawa jestem, czy Theo znajdzie tam jakiegoś chłopaka ;)
OdpowiedzUsuńMarvel! Marvel! Marvel! 💜💜💜💕💕💕 <33333
OdpowiedzUsuńChoć czytałam twoją twórczość od początku "Queen and her Guardian" , nie myślałam nawet ,że będzie MARVEL !! W sumie to Disney Marvel czy jakoś tak, bo Disney kupił Marvela. Ale i tak kocham. Chcę więcej !
Ogółem pozdrawia, życzę weny oraz przepraszam za moje zachowanie, ale Marvel ... Brak słów. To rozpiernicza system :0 x3
Pozdrawia Sherlokowa myśl nie dająca spać x3
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńŚwietne opowiadanie! Dostajesz plusa za Marvel xd Życzę powodzenia i weny do dalszego pisania. :) P.S. Według mnie Mavis to trochę podejrzana osóbka. :p
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział!
OdpowiedzUsuńMarvel <3
Avengers <3
Disney <3
Koniec! Starczy.
MARVEL <3
Teraz tak na poważnie
Rozdział świetny (to juz pisałam, ale a tam x'd)
Nie mam pomysłu na koma, więc...
Weny, chęci i czasu
Pozdrawiam ~Snowmoon
genialne :D tylko mam jedno małe pytanie... ja wiem, że zaczęłaś pisać to już dawno, ale... co z Jonnym? w sensie mężem Mavis? no i czy pojawi się Dennis? xD Avengers osobiście znam słabo więc mnie to jakoś specjalnie w temat nie wciąga, ale rozdział jak zawsze super ;)
OdpowiedzUsuńMARVEL!!!!!!
OdpowiedzUsuńAVENGERS!!!!!!!
DISNEY!!!!!
HOTEL TRANSYLWANIA!!!!!!!!!
Kobieto jeśli dodasz do tego coś z Następców to będziesz moim bogiem. Moim słońcem,niebem i księżyczem.
Rozdział świetny jak każdy 😄
Jestem ciekawa czego uczy Steve Rogers?
O albo Natasha lub Clint?
Nie mogę się doczekać następnego rozdziału
PS. A będzie coś związane z Dreamworks'em