W autobusie usiadłam jak zwykle obok mojej koleżanki, która
była substytutem przyjaciółki –Domi. Jak zwykle mruknęłyśmy coś do siebie na powitanie, ale po chwili na
moich kolanach wylądowała paka moich ulubionych ciastek i małe pudełko. Tylko Domi
wiedziała kiedy mam urodziny.
Było gwarno i klasowa
śmietanka chyba nie zwróciła uwagi na moje wejście. Może ten dzień nie będzie
taki zły, pomyślałam, wkładając do ust pierwsze ciastko.
Wyjaśnię, jak wyglądała edukacja przez długie lata mojego
życia: otóż, w każdej szkole spędzam zawsze trzy lata. Zależnie od mojego wieku
przechodziłam przez różne szczeble edukacji po kilkaset razy, np. pierwsze trzy
lata szkoły robiłam 200 razy, kolejne trzy -150, a następne około 182 razy. Gdy
skończyłam 16 lat, właśnie kończył się trzeci rok 183 razu gimnazjum.
Oczywiście, trzeba brać pod uwagę różne zmiany w szkolnictwie, które odbywały
się na przestrzeni lat, ale rodzice zawsze dbali, żebym była jak najlepiej
wykształcona.
Wyobrażacie sobie, jak to jest uczyć się czegoś 183 raz? Oczywiście
umie się to na wyrywki. Dlatego ja zawsze byłam najlepsza w klasie. Wcale tego
nie chciałam – po prostu tak wychodziło. Zresztą, choć może głupio to przyznać,
lubiłam się uczyć, a szczególnie nowych rzeczy.
Dlatego właśnie „ śmietanka klasowa” mojej obecnej szkoły
znienawidziła mnie od pierwszego wejrzenia. Katie, Roxie, Vicky oraz kilkoro
ich stałych wielbicieli stwierdzili, że Theo musi na zawsze zapamiętać te trzy
lata.
Nie byli błyskotliwi. Zazwyczaj robili głupie żarty, wyzywali,
wyśmiewali. Łatwo było się przyzwyczaić, ale to nie było miłe. Dziś jednak byli
skupieni na podpalaniu rozpylonego dezodorantu. Spokojnie minęła mi więc podróż
do szkoły. Gdy dojeżdżaliśmy, zajrzałam do małego pudełka, które dała mi Domi.
Była w niej śliczna bransoletka, czerwony kamień na czarnym rzemyku.
Podziękowałam jej, a ona tylko skinęła głową. Z zewnątrz nasza relacja mogła
wyglądać chłodno, ale po prostu rozumiałyśmy się bez słów.
Rozstałyśmy się przy szafkach. Domi musiała udowodnić
jednemu z profesorów, że zasługuje na najwyższą ocenę, więc cały weekend
przygotowywała prezentację. Mnie już nie bardzo chciało się w to bawić.
Przystanęłam przed
plakatem reklamującym doroczny bal. Z moimi plecami nagle pojawiła się Roxie ze
swoim chłoptasiem.
- Hej, Zamrożony Teodorku, wybierasz się na bal? Myślisz, że
ktoś cię zaprosi? Jak sądzisz Luke, zaprosiłbyś Teodora? – Zaskrzeczała
ironicznie wyszminkowana i wypudrowana Roxie.
- Haha, nie, no co ty, Roxie. Dobry żart. – Odparł ten
przygłup Luke, po czym zaczęli się namiętnie całować za moimi plecami. Szybko
włożyłam ręce do kieszeni, które stały się tak gorące, że przepaliłam sobie
dziury w spodniach, od środka. I tak już nieźle panowałam nad złością, na
początku musiałam non stop siedzieć pod kranem w łazience, bo ręce wybuchały mi
jasnym promieniem. Że też nikt nie zwrócił na to uwagi…
Odwróciłam się i mój wzrok padł prosto na Karola. On właśnie wywoływał u mnie reakcję
zupełnie inną niż Roxie. Był wysoki, przystojny i inteligentny. Czarne włosy
niedbale opadały mu na twarz. Na jego widok moje serce podskoczyło i zaczęło
galopować.
- Moglibyście nie ślinić się tutaj, na środku korytarza?
Ludzie chcą przeczytać ogłoszenia. – Warknął na parkę. Roxie, której oczywiście
Karol też się podobał, posłała mu długie spojrzenie i odeszła, ciągnąc za sobą
Luka. Karol stanął obok mnie, a ja oczywiście gorączkowo zastanawiałam się, co
powiedzieć.
- Cześć. A więc, hm, idziesz na bal? - Zapytałam niby obojętnie. Moje ręce zrobiły
się lodowate, więc położyłam je sobie ‘nonszalancko’ na biodrach. Karol
wzruszył ramionami.
- Nie mam jeszcze partnerki. A ty? – Serce zabiło mi mocno,
a na twarz wypłynął rumieniec, ale udałam obojętność.
- Ja nie mam jeszcze partnera. – Wstrzymałam oddech.
Czekałam, czy stanie się to, o czym marzyłam. Już prawie mnie zaprosił. Taka
okazja, on nie ma partnerki, ja partnera…
- Aha. No widzisz. – Odpowiedział, po czym odwrócił się i
odszedł w swoją stronę. Znowu schowałam ręce do kieszeni i wypuściłam z impetem
powietrze. Jak mogłam być tak głupia? Myślałam, że mógłby mnie zaprosić ktoś
taki jak Karol, do którego ślini się cała żeńska część szkoły? I poszedłby na
ostatni bal z Theo, Teodorkiem Zamrożonym? Cóż, nadzieja umiera ostatnia. Byłam
tak zajęta tymi myślami, że nie zwróciłam uwagi na przyglądające mi się z
oddali Vicky, Katie i Roxie. Poczułam, że z kieszeni spodni unosi się dym, więc
nerwowo zmusiłam się do ochłodzenia dłoni. Z tej odległości chyba niczego nie
zauważyły.
Katie Vicky i Roxie to typowe "top modelki" które każde gimnazjum posiada xD (każda szkoła i wyższa i niższa, a takie tapeciary z podstawówki to po prostu nie wiadomo czy śmiać się czy płakać xD)
OdpowiedzUsuńAle rozdział super ^^
super rozdział, czekam na next!
OdpowiedzUsuńMega i NNie mogę się doczekać kolejnego.
OdpowiedzUsuńTe top modelki jak to nazwała Wiktoria, to takie u mnie Gabrysia Iza Martyna i jakieś inne
OdpowiedzUsuńBiedna Theo ;_;