piątek, 18 września 2015

3



 W autobusie usiadłam jak zwykle obok mojej koleżanki, która była substytutem przyjaciółki –Domi. Jak zwykle mruknęłyśmy coś  do siebie na powitanie, ale po chwili na moich kolanach wylądowała paka moich ulubionych ciastek i małe pudełko. Tylko Domi wiedziała kiedy mam urodziny. 
    Było gwarno i klasowa śmietanka chyba nie zwróciła uwagi na moje wejście. Może ten dzień nie będzie taki zły, pomyślałam, wkładając do ust pierwsze ciastko. 
Wyjaśnię, jak wyglądała edukacja przez długie lata mojego życia: otóż, w każdej szkole spędzam zawsze trzy lata. Zależnie od mojego wieku przechodziłam przez różne szczeble edukacji po kilkaset razy, np. pierwsze trzy lata szkoły robiłam 200 razy, kolejne trzy -150, a następne około 182 razy.       Gdy skończyłam 16 lat, właśnie kończył się trzeci rok 183 razu gimnazjum. Oczywiście, trzeba brać pod uwagę różne zmiany w szkolnictwie, które odbywały się na przestrzeni lat, ale rodzice zawsze dbali, żebym była jak najlepiej wykształcona.
    Wyobrażacie sobie, jak to jest uczyć się czegoś 183 raz? Oczywiście umie się to na wyrywki. Dlatego ja zawsze byłam najlepsza w klasie. Wcale tego nie chciałam – po prostu tak wychodziło. Zresztą, choć może głupio to przyznać, lubiłam się uczyć, a szczególnie nowych rzeczy. 
Dlatego właśnie „ śmietanka klasowa” mojej obecnej szkoły znienawidziła mnie od pierwszego wejrzenia. Katie, Roxie, Vicky oraz kilkoro ich stałych wielbicieli stwierdzili, że Theo musi na zawsze zapamiętać te trzy lata. 
    Nie byli błyskotliwi.  Zazwyczaj robili głupie żarty, wyzywali, wyśmiewali. Łatwo było się przyzwyczaić, ale to nie było miłe. Dziś jednak byli skupieni na podpalaniu rozpylonego dezodorantu. Spokojnie minęła mi więc podróż do szkoły. Gdy dojeżdżaliśmy, zajrzałam do małego pudełka, które dała mi Domi. Była w niej śliczna bransoletka, czerwony kamień na czarnym rzemyku. Podziękowałam jej, a ona tylko skinęła głową. Z zewnątrz nasza relacja mogła wyglądać chłodno, ale po prostu rozumiałyśmy się bez słów.
    Rozstałyśmy się przy szafkach. Domi musiała udowodnić jednemu z profesorów, że zasługuje na najwyższą ocenę, więc cały weekend przygotowywała prezentację. Mnie już nie bardzo chciało się w to bawić.
    Przystanęłam przed plakatem reklamującym doroczny bal. Z moimi plecami nagle pojawiła się Roxie ze swoim chłoptasiem.
- Hej, Zamrożony Teodorku, wybierasz się na bal? Myślisz, że ktoś cię zaprosi? Jak sądzisz Luke, zaprosiłbyś Teodora? – Zaskrzeczała ironicznie wyszminkowana i wypudrowana Roxie.
- Haha, nie, no co ty, Roxie. Dobry żart. – Odparł ten przygłup Luke, po czym zaczęli się namiętnie całować za moimi plecami. Szybko włożyłam ręce do kieszeni, które stały się tak gorące, że przepaliłam sobie dziury w spodniach, od środka. I tak już nieźle panowałam nad złością, na początku musiałam non stop siedzieć pod kranem w łazience, bo ręce wybuchały mi jasnym promieniem. Że też nikt nie zwrócił na to uwagi…  
     Odwróciłam się i mój wzrok padł prosto na  Karola. On właśnie wywoływał u mnie reakcję zupełnie inną niż Roxie. Był wysoki, przystojny i inteligentny. Czarne włosy niedbale opadały mu na twarz. Na jego widok moje serce  podskoczyło i zaczęło galopować.
- Moglibyście nie ślinić się tutaj, na środku korytarza? Ludzie chcą przeczytać ogłoszenia. – Warknął na parkę. Roxie, której oczywiście Karol też się podobał, posłała mu długie spojrzenie i odeszła, ciągnąc za sobą Luka. Karol stanął obok mnie, a ja oczywiście gorączkowo zastanawiałam się, co powiedzieć.
- Cześć. A więc, hm, idziesz na bal?  - Zapytałam niby obojętnie. Moje ręce zrobiły się lodowate, więc położyłam je sobie ‘nonszalancko’ na biodrach. Karol wzruszył ramionami.
- Nie mam jeszcze partnerki. A ty? – Serce zabiło mi mocno, a na twarz wypłynął rumieniec, ale udałam obojętność.
- Ja nie mam jeszcze partnera. – Wstrzymałam oddech. Czekałam, czy stanie się to, o czym marzyłam. Już prawie mnie zaprosił. Taka okazja, on nie ma partnerki, ja partnera…
- Aha. No widzisz. – Odpowiedział, po czym odwrócił się i odszedł w swoją stronę. Znowu schowałam ręce do kieszeni i wypuściłam z impetem powietrze. Jak mogłam być tak głupia? Myślałam, że mógłby mnie zaprosić ktoś taki jak Karol, do którego ślini się cała żeńska część szkoły? I poszedłby na ostatni bal z Theo, Teodorkiem Zamrożonym? Cóż, nadzieja umiera ostatnia. Byłam tak zajęta tymi myślami, że nie zwróciłam uwagi na przyglądające mi się z oddali Vicky, Katie i Roxie. Poczułam, że z kieszeni spodni unosi się dym, więc nerwowo zmusiłam się do ochłodzenia dłoni. Z tej odległości chyba niczego nie zauważyły.

4 komentarze:

  1. Katie Vicky i Roxie to typowe "top modelki" które każde gimnazjum posiada xD (każda szkoła i wyższa i niższa, a takie tapeciary z podstawówki to po prostu nie wiadomo czy śmiać się czy płakać xD)
    Ale rozdział super ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Mega i NNie mogę się doczekać kolejnego.

    OdpowiedzUsuń
  3. Te top modelki jak to nazwała Wiktoria, to takie u mnie Gabrysia Iza Martyna i jakieś inne

    Biedna Theo ;_;

    OdpowiedzUsuń

Czytelniku! Dziękuję, że poświęciłeś czas na czytanie mojej twórczości! Będzie mi bardzo miło jeśli zostawisz tu swoją opinię, dzięki której będę wiedziała, co jeszcze powinnam poprawić! Mam nadzieję, że zobaczymy się przy kolejnym poście :)


(Kopiowanie i rozpowszechnianie opowiadań bez oznaczenia kto jest ich autorem jest zabronione )