Odezwał się więzień chłodnym głosem, ale łagodnie. Mama
podeszła bliżej drgającego od elektryczności powietrza.
- Pitch. Cieszymy się, że Mavis zadbała o… wszelkie wygody.
Nie powinieneś był nic do nas przysyłać. – Odezwała się sztywno, spuszczając
oczy. Nie rozumiałam, dlaczego tak dziwnie się zachowuje względem tego całego
Pitcha. Rodzice najwyraźniej go znali, ale skoro trafił do więzienia, nie
powinni mieć do niego takiego dziwnego respektu. O co w tym wszystkim chodziło?
Dlaczego ostatnio wszystko jest takie tajemnicze? Ojciec wyglądał na
zniesmaczonego i zacisnął usta.
- To nie było dla was, tylko dla waszej córki. Gdzie ona
jest? – Zapytał Pitch. Mama niechętnie odwróciła się, każąc mi podejść bliżej.
Gdy wyszłam zza pleców taty i ciotki, mężczyzna podniósł się z krzesła. Oczy
rozszerzyły mu się, a twarz nabrała dziwnego wyrazu. Wcześniej wydawał mi się
straszny. Teraz wyglądał jak zwykły, zaciekawiony facet, tylko bez brwi. Aura
strachu jaką roztaczał, zniknęła nagle. – Podejdź bliżej.
Podeszłam niepewnie aż do samej niewidzialnej ściany. Pitch
też podszedł bardzo blisko, tak że mogłam zobaczyć każdy szczegół jego twarzy.
Miał śmieszny nos. Przez chwilę przyglądał mi się z zadowoleniem, a ja czułam,
jak z tyłu tata się denerwuje. Wreszcie
mama złapała mnie za rękę i odciągnęła kawałek od celi.
- Pitch, poznaj Theo. Theo, to twój wujek, Pitch Black. –
Powiedziała mama szybko. Wujek? Jak osoba, która siedzi w więzieniu, a rodzice
jej wyraźnie nie lubią, może być z nami spokrewniona? Na dodatek nigdy o nim
nie wspominali, a przysyłał mi prezenty.
- Możesz mówić na mnie Mrok, jeśli chcesz. – Powiedział mój
nowy „wujek”, uśmiechając się do mnie. To nie był ten sam krzywy grymas, jaki
zrobił na widok moich rodziców. – Teraz będziemy się częściej spotykać, prawda?
- Właściwie, mogę czasem wpaść. – Zdobyłam się na tę
dyplomatyczną odpowiedź odwzajemniając uśmiech. Pitch wyglądał na zachwyconego,
ale ojciec wreszcie nie wytrzymał.
- Chyba nie będzie mieć wyboru. A ty co, Black, wyrabiasz
sobie nowe ksywki? Mroczny Mrok? Może niedługo Ghost Rider? – Warknął przez
zęby, zaciskając ręce w pięści. Poczułam, że jestem na niego zła. Może i mieli
jakieś zatargi z przeszłości, ale przecież Pitch nie zrobił teraz nic złego.
Jego powierzchowność… nie była może najprzyjemniejsza, ale zachowywał się z
klasą i wyraźnie ucieszył się na mój widok. A to się rzadko zdarzało.
- Nie mam tutaj za dużo roboty, a jeśli chodzi o Theo, to
mam nadzieję, że będzie to dla niej przyjemność, nie obowiązek. Nie rzucaj się
tak, Frostie, wiedziałeś na co się piszesz. Na szczęście ty nie będziesz mnie
musiał widywać. – Stwierdził chłodno Pitch. Zastanawiałam się, dlaczego
przychodzenie tutaj miałoby być moim obowiązkiem i obiecałam sobie, że dzisiaj
wydobędę z rodziców całą prawdę. Ojciec zrobił się czerwony na twarzy i
wycelował w Pitcha palec.
- Jeśli jej cokolwiek zrobisz, jeśli jej włos z głowy
spadnie, jeśli zrobisz coś z jej umysłem, to cię zniszczę. Zapłacisz za każdą
rzecz po tysiąckroć. Powinienem był to zrobić wieki temu. Powinienem był tego
dopilnować w Arendelle. – Wyszeptał ojciec prawie prosto w twarz więźniowi.
Odpowiedzią na to był tylko krzywy uśmiech.
- Za bardzo mnie z nią związałeś, żebym mógł jej coś zrobić,
tatuśku. A gdybyś zniszczył mnie wtedy, to mogłoby jej tu z nami nie być,
prawda?
Zobaczyłam, że twarz taty tężeje. Mama chciała go złapać,
ale on odwrócił się napięcie i wybiegł z pomieszczenia. Na jej twarzy malował
się ból. Mavis wyglądała na przerażoną, a Pitch wrócił do nawijania koralików
na swój rzemyk. Dotknęłam delikatnie ramienia mamy, a z jej twarzy wyczytałam
tylko, że stanowczo musimy opuścić to miejsce. Byłam kompletnie zdezorientowana
i wkurzało mnie to, ale teraz musiałyśmy stąd wyjść i znaleźć ojca. Scena,
która się tu rozegrała zainteresowała Profesora Callahana, którego przenikliwe
oczy spoglądały na nas znad gazety.
W metrze nie było taty. Mavis pocieszyła nas, że go znajdzie
i pośle do mieszkania w miasteczku, które dla nas przygotowała. Wyglądała na
zmieszaną i wystraszoną zaistniałą sytuacją. Mama, która ciągle wyglądała jakby
miała się zaraz rozpłakać, wyraziła milczącą zgodę na „pójście już dzisiaj do
domu.” Martwiłam się tym wszystkim, zagłuszając miliony pytań, które cisnęły mi
się na usta.
- Mamo. Jak się czujesz? – Zapytałam, gdy wreszcie dotarłyśmy do mieszkania. Ktoś wniósł tu
nasze bagaże, które wcześniej pozostawiliśmy w holu szkoły, a Moon dostała jeść
i pić. Teraz usiadła wygodnie na kolanach matki, mrucząc głośno.
- Chyba jesteśmy ci winni wyjaśnienia, Ti. –Powiedziała
cicho. Chciałam zawołać „Nie, spoko,
właściwie, to co mnie obchodzi, że płaczesz przez jakiegoś typa, z którym
ojciec się związał jakąś umową i będę musiała łazić do więzienia w odwiedziny?”
, ale stwierdziłam, że mama nie jest w wystarczająco dobrym stanie psychicznym,
by wysłuchiwać moich żalów. Spuściłam tylko oczy.
- To opowiesz mi wszystko od początku? Kim jest ten Pitch? O
co chodzi z umową? Dlaczego go tak nienawidzicie? I… dlaczego powiedział, że
mogło mnie tutaj nie być?
- Od początku, Theo. – Westchnęła mama. - Pamiętasz, opowiadałam ci jak byłam jeszcze
zwykłym człowiekiem. O tym, jak uciekłam w góry i jak moja siostra mnie
uratowała. Pamiętasz? To pierwsza część historii. A pamiętasz, jak opowiadałam
ci, jak poznałam twojego tatę? To dobrze, że pamiętasz. Musisz wiedzieć, że nie
opowiedziałam ci wszystkiego dokładnie. Bo kiedy poznałam twojego tatę,
poznałam też jego największego wroga, Pitcha Blacka. Posłuchaj…- Opowieść
zaczęła toczyć się dalej. Mama mówiła. O rzeczach, które działy się przed moim
narodzeniem. O tym, jak mój „wujek” najpierw prawie zabił ojca, a potem
naprawdę zabił ją. Jak szła z armią, przez skute lodem morze, na wojnę, której
nie miała szans wygrać. Jak leżała na zimnym stole tortur i jak pojedynkowała
się z Czarnym Panem, czyli Pitchem. Część o tym, jak została nieśmiertelna i
dowiedziała się, że jest ze mną w ciąży już znałam. Gdy skończyła, moje
wątpliwości wcale się nie zmniejszyły, a wręcz urosły.
- Dlaczego nie mówiłaś mi o tym wcześniej? I jaka jest trzecia część historii? – Zapytałam, nie
wiedząc, czy chcę usłyszeć ją w całości. Mama często zapadała w zadumę, albo
wzruszała się na myśl o swojej siostrze. Tym razem wyglądała gorzej niż
kiedykolwiek.
- Tak. Trzecia część… - Jej oczy zrobiły się szkliste, tak
jakby przebiegały jej przed oczami zdarzenia sprzed tysiąca lat. - Wszystko nareszcie zaczęło się układać,
urodził się syn Ani, urodziłaś się ty. Było cudownie, to były jedne z
najlepszych lat jakie przeżyliśmy w Arendelle. Niestety po siedemnastu latach
Anna ciężko zachorowała. Nic nie było w stanie jej pomóc, ani inni Strażnicy,
ani prośby do Człowieka z Księżyca, ani zastępy medyków, nic. Wszyscy
wpadaliśmy w rozpacz, jej stan ciągle się
pogarszał. Sama Anna była zupełnie spokojna i pogodzona ze śmiercią.
Była taka młoda… Uważała, że osiągnęła w życiu wszystko o czym marzyła. Kiedy o
tym mówiła byliśmy przerażeni. Ty tego nie pamiętasz, bo wciąż byłaś bardzo
malutka, ale Leonard, jej syn, był już prawie dorosły. On chyba najgorzej
przeżywał jej cierpienia. Kiedy ja, Kristoff i Jack ruszyliśmy w świat, żeby
szukać lekarstwa, on miał zostać w zamku i się nią opiekować. Zaczął szukać
pomocy na własną rękę i dotarł do kultu mrocznego demona Eryna. Chłopak nie
chciał zrobić nic złego, był po prostu zamroczony bólem i nie rozróżniał już
dobra od zła. Liczyło się dla niego tylko życie matki. Postanowił odprawić
pewien sakrament polegający na składaniu ofiary. Leonard myślał, że Erynowi
wystarczy ofiara ze zwierzęcia. Nie wiedział, że Eryn przyjmuje tylko ofiary z
ludzi. Przywołany demon był wściekły, ale dostrzegł w pokoju obok… Ciebie,
Theo. Ty jesteś dzieckiem księżyca. Nieśmiertelnym. Pięknym. Wybranym przez
samego Księżycowego Człowieka. Eryn…
zabrał Ciebie w zamian za życie Anny. – Mama zasłoniła twarz dłońmi, bo z oczu
pociekły jej gwałtowne łzy. Pomyślałam, że to chyba dość istotne fakty z mojego
życia i dziwiło mnie to, że dowiaduję się o tym dopiero teraz. Byłam ciekawa co
dalej, więc czekałam aż mama się uspokoi. – Możesz sobie wyobrazić jak
szaleliśmy z tatą, kiedy się o tym dowiedzieliśmy. – Uśmiechnęła się przez łzy,
ale zaraz znowu pojawiły się w jej oczach. – To były… najgorsze chwile w moim
życiu. Nigdy nie przeżyłam takiego strachu jak wtedy, a już trochę żyję na tym
świecie. Tata był bliski zamienienia w sople lodu wszystkich w zamku, a przede
wszystkim Leonarda. Sam Leonard był
kompletnie oszołomiony. Zaprowadził nas do tego, który podpowiedział mu to
rozwiązanie. Pitch. – Wypowiedziała to imię z obrzydzeniem. – Czy mogliśmy
wtedy nienawidzić go bardziej? Jack przeklinał siebie, że nie dopilnował jego
zniszczenia przed siedemnastu laty. Ten szczur był naszym jedynym ratunkiem.
Nie wiedzieliśmy, czy jeszcze żyjesz, ale byliśmy gotowi poświęcić wszystko,
żeby cię odnaleźć. Black obiecał to zrobić, ale wysunął warunki. Twój tata i ja
podpisaliśmy krwią cyrograf… Po dwóch dniach wróciłaś. To było dopiero święto!
Później dowiedzieliśmy się, że Eryn trzymał cię w swojej siedzibie, podwodnym
wulkanie Tamu.
Mama wyczarowała chusteczkę, którą wytarła sobie oczy.
Wiedziałam, że to dla niej trudne, ale nie mogłam pozostawić tak wielu pytań
bez odpowiedzi.
- Jakie były warunki cyrografu? – Zapytałam. Mama przerwała
przecieranie swoich pięknych, niebieskich oczu i spojrzała na mnie,
zastanawiając się ile może mi powiedzieć. – Mamo. Chcę wiedzieć wszystko.
- Że od dnia, w którym skończysz szesnaście lat będzie mógł
się z tobą regularnie widywać.
Obie podskoczyłyśmy. Za kanapą, w drzwiach stał tata.
Uśmiechał się, ale nie tak jak zwykle, tylko smutniej.
- Że będzie mógł trochę cię wychować. Że będzie mógł mieć na
ciebie wpływ. A jeśli go zerwiemy, wrócisz do Eryna.
Oł Szit.
OdpowiedzUsuńNo to Theo ma totalnie przerąbane.
O kurcze, masakra jakaś. Zastanawiam się, czy Eryn będzie chciał się zemścić czy coś. Jeśli tak, to nawet w szkole Theo nie będzie bezpieczna!
Rozdział przecudowny! Ciekawa jestem, co dalej :D
Pozdrawiam i weny życzę! ^^
Powiem tak. Nie wiem, jak to wymyśliłaś. Nie wiem jak na to wpadłaś. Wiem tylko, że to jedna z najlepszych fabuł blogów jakie czytałam. Boje się, co wymyśli Mrok, ale co tam. Jestem w stanie ci zaufać. Bardzo się cieszę, że nareszcie odsłoniłaś nam odrobinkę historii.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam alliwantjelsa.blogspot.com
Mam pytanko: Czy Ania wtedy przeżyła ???
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńWoooow tylko tyle z siebie wyduszę
OdpowiedzUsuńWeny
Pozdrawiam ~Snowmooon